"Nie mamy do czynienia z twardymi dowodami, ale z pewnością mamy wystarczające podstawy empiryczne do formułowania takich hipotez" - podkreśla z rozmowie z PAP prof. Przemysław Śleszyński z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN, jeden z autorów badania opublikowanego w czasopiśmie "Population, Space and Place".
Istnieją poszlaki, że zakażenia wywołane SARS-CoV-2 pojawiły się w Europie jeszcze przed oficjalną datą rozpoczęcia pandemii, czyli przed przełomem lat 2019-2020. Świadczą o tym przeprowadzone przez Polaków badania występowania nadmiernej umieralności w ponad 900 regionach kontynentu w 2019 r.
Z przedstawionych przez niego i jego współpracowników - dr. hab. Sławomira Kurka z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, dr. hab. Roberta Krzysztofika z Uniwersytetu Śląskiego w Sosnowcu oraz dr. inż. Jana Owsińskiego z Instytutu Badań Systemowych PAN w Warszawie - analiz wynika, że umieralność w okresie "przed pandemią" w 44 regionach Europy (spośród 918 objętych badaniem) była istotnie wyższa niż w analogicznym okresie w latach 2016-2018.
Szczególnie interesujący jest przypadek francuskiego departamentu Territoire de Belfort, gdzie przez długi czas analizowanego okresu utrzymywała się wysoka średnia zgonów - na poziomie 148-151 proc. wartości z lat poprzednich, a w tygodniu między 28 listopada i 4 grudnia 2019 r. osiągnęła ona rekordową wartość 204 proc. Jednocześnie ten sam region był jednym z pierwszych, w których stwierdzono epidemię COVID-19 i jednym z najsilniej przez nią dotkniętych zimą i wiosną 2020 r.
Podobnie było w Lombardii i obszarze metropolitalnym Madrytu, gdzie również zaobserwowano mocno podniesione wskaźniki nadmiarowych zgonów w okresie poprzedzającym ogłoszenie pandemii.
Metoda badawcza zastosowana przez polskich naukowców polegała na zebraniu danych demograficznych dotyczących zgonów według kolejnych tygodni, do których doszło od października 2019 r. do marca 2020 r. w europejskich regionach NUTS3, w których liczba mieszkańców przekracza 100 tys. osób. Łącznie sprawdzono ich blisko 1000. Pozyskane informacje zestawiono następnie z analogicznym okresem trzech poprzednich lat.
[ZT]5961[/ZT]
"Przyjęcie tak długiego okresu referencyjnego miało na celu maksymalne wykluczenie zdarzeń losowych, które mogą wystąpić lokalnie w różnych regionach na skutek np. zanieczyszczenia środowiska, wchodzenia społeczeństwa w wiek poprodukcyjny, fali upałów itp." - zaznaczają autorzy badania.
Uzyskane wyniki pokazały, że SARS-CoV-2 mógł wystąpić w Europie nawet jeszcze przed potwierdzonym wykryciem pierwszych przypadków COVID-19. "Być może było to już jesienią 2019 r. - mówi prof. Śleszyński. - I to z intensywnością prowadzącą do zauważalnej nadmiernej śmiertelności z powodu tej choroby. Takiego przebiegu zdarzeń nie można wykluczyć".
Mimo że badanie miało charakter wyłącznie poszlakowy, a nie bezpośredni, naukowcy wskazują powody, dla których jego wyniki trzeba traktować poważnie. Najważniejszym z nich jest korelacja obszarów, w których wcześniej odnotowano wyraźny wzrost umieralności, z tymi, gdzie później pandemia zebrała największe żniwo. Równie ważne jest to, że pozyskane dane porównano z aż trzyletnim okresem poprzedzającym, co praktycznie wyklucza (lub przynajmniej marginalizuje) wpływ zmian czynników społeczno-ekonomicznych oraz warunków pogodowych.
Autorzy badania uważają, że ich tezę mocno wspiera też fakt dość specyficznego i różnicowanego oddziaływania SARS-CoV-2 na organizm ludzki. Wcześniejsze dane pokazały, że nawet ponad 90 proc. zakażonych osób w średnim wieku miało niewielkie objawy zakażenia lub nie miało ich wcale. Na cięższy przebieg i zgon były zaś narażone głównie osoby starsze i przewlekle chore.
"Nieświadomość istnienia wirusa w społeczeństwie i jego wpływu na pogorszenie stanu zdrowia osób cierpiących na inne ciężkie choroby mogła zatem pośrednio doprowadzić do przedwczesnej śmierci części populacji. Bezpośrednimi przyczynami śmierci były te schorzenia, a nie sam koronawirus. Badania geograficzne oczywiście nie są w stanie tego stwierdzić, niemniej jednak udowodniona korelacja wzrostu zgonów ze wzrostem potwierdzonych przypadków COVID-19 w kolejnych miesiącach 2020 r. jest oczywista" - uważają.
"Jednak wyraźnie podkreślam, że są to poszlaki. Nie mówimy tutaj o pewnikach" - wskazuje prof. Śleszyński.
Dodaje, że zastosowana metoda nie pozwala również wnioskować ani o pochodzeniu, ani o kierunkach rozprzestrzeniania się wirusa. Być może potrzebował on czasu, aby w wyniku sprzyjających warunków nastąpił jego silniejszy i powszechny rozwój, np. na skutek mutacji. Hipoteza ta, wskazująca na powolne ewolucyjne rozprzestrzenianie się SARS-CoV-2, może mieć doniosłe znaczenie, ponieważ otwiera pole do badań jego rozwoju w czasie i przestrzeni.
Polskie badanie nie jest jedynym sugerującym znacznie wcześniejsze pojawienie się wirusa SARS-CoV-2 w Europie. Liczne grupy badawcze wielokrotnie analizowały jego potencjalną ewolucję na postawie monitoringu ścieków, który jest jedną z najlepszych metod śledzenia przebiegu epidemii na różnych obszarach. I tak np. badania ścieków miejskich w Hiszpanii i Włoszech wykazały wyraźnie, że DNA wirusa było w nich obecne już latem 2019 r. (pojedyncze badanie z okolic Barcelony wskazywało nawet, że było to w marcu 2019 r.). Także przesiewowe badania ochotników w kierunku raka płuc z tych samych dwóch krajów, prowadzone pomiędzy wrześniem 2019 r. a marcem 2020 r., wykazały przeciwciała przeciwko koronawirusowi na długo przed ogłoszeniem stanu pandemii.
"Nasze wyniki są zgodne z tymi doniesieniami - mówi prof. Śleszyński. - Są kolejnym elementem rosnącej puli dowodów na potwierdzenie, że to wszystko musiało zacząć się wcześniej".
Jeżeli chodzi o Polskę, to w naszym kraju w okresie jesieni 2019 r. i zimy 2020 r. zgonów było ok. 20-30 proc. więcej niż w trzech wcześniejszych lakach. Jednak, zdaniem autora publikacji, już ten wynik świadczy o tym, że mogło wydarzyć się coś nowego, jak np. COVID-19.
Oczywiście, o czym wielokrotnie przypominają autorzy, przyczyny podniesionej liczby nadmiarowych zgonów mogą być różne: zanieczyszczenie powietrza, smog, grypa. Z drugiej strony wszystkie te czynniki są obecne w ostatnich czasach co roku. "Dlatego to, co ustaliliśmy jest tak istotną poszlaką" - twierdzi prof. Śleszyński.
Zdaniem autorów warto przeprowadzić bardziej szczegółowe badania przyczyn zgonów w zidentyfikowanych przez nich regionach, aby ustalić, czy podwyższona umieralność faktycznie była wywołana SARS-CoV-2. Jak piszą, "dostarczenie takich dowodów wydaje się bardzo istotne zwłaszcza ze względu na wciąż niejasne przyczyny pojawienia się badanego wirusa. Jeżeli badania potwierdziłyby jego wcześniejszą obecność w większej liczbie miejsc na świecie, mogłoby to oznaczać, że pandemia +wykluwała się+ przez znacznie dłuższy czas, niż się obecnie przyjmuje".(PAP)
Katarzyna Czechowicz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz