Lech Poznań - Pogoń Szczecin 1:0 (0:0).
Bramki: 1:0 Mikael Ishak (77).
Żółta kartka - Pogoń Szczecin: Wahan Biczachczjan, Adrian Przyborek.
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów 34 207.
Lech Poznań: Bartosz Mrozek - Alan Czerwiński (75. Joel Pereira), Bartosz Salamon, Miha Blazic, Barry Douglas - Adriel Ba Loua (89. Maksymilian Dziuba), Radosław Murawski, Afonso Sousa (63. Nika Kwekweskiri), Jesper Karlstroem, Kristoffer Velde (75. Filip Szymczak) - Mikael Ishak.
Pogoń Szczecin: Valentin Cojocaru - Linus Wahlqvist (85. Benedikt Zech), Leo Borges, Mariusz Malec, Leonardo Koutris - Wahan Biczachczjan (79. Adrian Przyborek), Alexander Gorgon (70. Joao Gamboa), Rafał Kurzawa (85. Luka Zahovic), Fredrik Ulvestad, Kamil Grosicki - Efthymis Koulouris.
Gol Mikaela Ishaka zapewnił Lechowi zwycięstwo, dzięki któremu zespół ze stolicy Wielkopolski wciąż liczy się w walce o mistrzostwo kraju. Piłkarze Pogoni przegrali na własne życzenie, bowiem w przekroju całego spotkania stworzyli sobie więcej okazji i byli zespołem lepszym.
Portowcy w tym tygodniu rozgrywali półfinał Pucharu Polski, w którym po dogrywce pokonali Jagiellonię Białystok 2:1. Trener gości Jens Gustafsson nie zamierzał jednak oszczędzać swoich podopiecznych i przeciwko Lechowi wystawił najsilniejszy skład, niemal identyczny, co w meczu pucharowym. Z kolei szkoleniowiec poznańskiej drużyny Mariusz Rumak wciąż musi na nowo układać "klocki", bowiem gdy już jedni zawodnicy wrócą na boisko (od początku zagrali Afonso Sousa i Ishak), to innych kłopoty zdrowotne wykluczają z gry. W niedzielę zabrakło Filipa Marchwińskiego i Aliego Golizadeha, a na ławce rezerwowych znów nie było pełnej obsady.
Mimo że lechici mieli zdecydowanie więcej czasu na regenerację i przygotowanie do spotkania ze szczecinianami, to w pierwszym fragmencie pojedynku to piłkarze Pogoni sprawiali lepsze wrażenie. Akcje szybkich skrzydłowych Kamila Grosickiego i Fredrika Ulvestada sprawiały niemały kłopot poznańskiej defensywie. Bliski otwarcia wyniku był Wahan Biczachczjan, który po dośrodkowaniu Grosickiego z bliska nie trafił głową w światło bramki.
[ZT]6886[/ZT]
Gospodarze natomiast "szarpali" w ofensywie, bowiem brakowało im płynności w rozgrywaniu piłki, czasami też pomysłu i dokładności. Niezłą szansą miał Radosław Murawski, który potrafi uderzyć z dystansu. Pomocnik "Kolejorza" miał dużo swobody, ale z ok. 20 metrów trafił prosto w ręce Valentina Cojocaru. Kilka minut później groźnie zapowiadający się kontratak wyprowadził Adriel Ba Loua, lecz fatalnie dograł do Afonso Sousy i bramkarz Pogoni bez kłopotów przerwał akcję.
Ostatnie minuty pierwszej odsłony były już dość emocjonujące. Szczecinianie byli blisko pokonania Bartosza Mrozka, lecz golkiper Lecha przeciął podanie Grosickiego, a dwie sekundy później obronił dobitkę Biczachczjana. Tuż przed przerwą ostro zareagował członek sztabu szkoleniowego Pogoni Robert Kolendowicz, który otrzymał czerwoną kartkę.
Pierwszy kwadrans drugiej połowy to wyraźna przewaga Portowców, którzy seryjnie marnowali doskonałe sytuacje. Kolejne szanse miał Biczachczjan, ale brakowało mu szczęścia, a raz Bartosz Salamon wyręczył Mrozka i wybił piłkę z linii bramkowej. Dwukrotnie groźnie główkował Leonardo Borges, lecz nie trafił w światło bramki.
Obrona gospodarzy nie sprawiała wrażenia monolitu, a na dodatek sama "prosiła się" o kłopoty. W 62. minucie Mrozek fatalnie rozegrał piłkę i szczecinianie przejęli ją tuż przed polem karnym. Futbolówka trafiła do Ulvestada, który z ok. 12 metrów w sobie tylko znany sposób przestrzelił. Goście dalej nie rezygnowali ze zdobycia bramki, a lechici znów wyjątkowo apatycznie konstruowali akcje ofensywne, z których nic nie wynikało.
Oblicze meczu odmieniło wejście obrońcy Lecha Joela Pereiry, który potrafi dogrywać z zegarmistrzowską precyzją. Kilka dośrodkowań Portugalczyka w pole karne sprawiło trochę problemów defensywie szczecińskiej drużyny.
W 77. min Pereira znalazł w polu bramkowym Salamona, który głową odegrał do wbiegającego Ishaka. Szwed wielokrotnie potrafił znajdować się w takich sytuacjach i tym razem też nie zawiódł.
Portowcy ruszyli do dorabiania strat, ale w końcówce było widać, że mecz z Jagiellonią dał im się we znaki i nie tryskali już taką energią. Poznaniacy z kolei szukali okazji do podwyższenia wyniku, ale łatwo gubili piłki w kontrataku. W końcówce lechici musieli przetrwać kolejny napór przeciwnika, który nie miał jednak atutów pod bramką Mrozka. (PAP)
autor: Marcin Pawlicki
lic/ cegl/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz